piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 13.

-Cóż cię tak trawi Minervo ?

Już drugi dzień czarownica chodziła z głową w chmurach i Albys był już zaniepokojony jej stanem. Postanowił w końcu przerwać ciszę i dowiedzieć się nieco więcej o stanie swojej koleżanki. Czarownica ze złości na młodego Malfoya nie zauważyła jak Albus Dumbledore  przygląda się jej z portretu.

-Młody Malfoy. - syknęła.
-Co z nim ? - szybko włączył się do rozmowy Snape.
-Nawet go nie broń Severusie.
-Cokolwiek chcesz zrobić, nie rób tego. Działasz w nerwach, a Dracon to naprawdę dobry chłopak.
-Tak jak jego rodzice ?! - Minerwa energicznie wstała od biurka.
-Minervo. - w pokoju rozbrzmiał spokojny głos Albusa. - Czy mam rozumieć, że chłopak dowiedział się o egzekucji swoich rodziców ? - mądrości staremu czarodziejowi nie brakowało.
-Owszem, Albusie.
-To musiał być dla niego szok.
-Severusie ! - spojrzała na niego gniewnie.
-Nie rozumiem dlaczego jesteś taka zła na niego. Dowiedział się właśnie o śmieci swoich rodziców.
-A i owszem, ale nie musiał wybuchać złością podczas posiłku i trzymać różdżki na wysokości mojego serca, strasząc wszystkich uczniów !

Obydwoje byli dyrektorzy spojrzeli na siebie zaniepokojeni, ale Minerva ciągnęła dalej.

-I jeszcze ta cała Connery !
-Co z nią ? - zapytał Albus i spojrzał na swojego następce z wyczekiwaniem.
-Przyszła znikąd i go uspokoiła. Ot tak ! Po prostu położyła mu dłoń na ramieniu, a on od razu się uspokoił. Jak ja wyglądałam w oczach tych młodych ludzi ? Nie miałam nawet różdżki i starałam się przemówić Malfoyowi do rozumu, a ta Connery go dotknęła i wszystko naprawiła. Kim ona na Merlina jest !
-Minervo rozumiem twój gniew, ale nie decyduj o niczym pochopnie i w gniewie. - Albus starał się ją uspokoić.
-Jak Albusie ? Moja pozycja dyrektora w szkole pozostawia po sobie wiele do życzenia, a ja dryfuję na morzu pomyłek i niepowodzeń. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Świat po Bitwie oszalał, ludzie nie widzą już zagrożenia, ale nadal się boją. Hogwart miał być silny, a w murach zamku nadal krąży postrach. Nie radzę sobie.

McGonagall zamarła na chwilę, wyglądając za okno, kiedy byli dyrektorzy spojrzeli na siebie. Wiedzieli, że obecny dyrektor musi mieć ogrom pracy, a ich koleżanka wzięła na siebie jeszcze Ministerstwo, które gdyby nie ona to nadal było by w rozsypce. Była tym wszystkim tak mocno obarczona, że już sobie z tym zupełnie nie radziła.

-Muszę to zakończyć. - powiedziała stanowczym głosem i nim ktoś zdążył zareagować wyszła, trzepocząc swoją szatą.
-To się źle skończy. - westchnął Severus.
-Musimy koniecznie widzieć gdzie Minerva poszła i pilnować jej każdego kroku. Nie pozwolę, by zaprzepaściła swoją ciężką pracę. - dodał Albus i zniknął z ram.

Minerva szła pewnym krokiem w dobrze znanym sobie kierunku. Doskonale wiedziała gdzie znajdzie tę dwójkę, która wzbudziła niepokój w murach jej szkoły, którą podniosła na nogi. Nie pozwoli by ktoś zniszczył to co ona budowała miesiącami. Tak ciężko było przekonać czarodziei do tego, że Voldemort nie wróci już nigdy, a oni nie muszą się ukrywać. Tyle miesięcy pracy. Nic nie może się zmarnować.

-Minervo co chcesz zrobić ?

Kobieta zatrzymała się gwałtownie na dźwięk swojego imienia, odwróciła się w kierunku szumu i spojrzała na zaniepokojoną twarz Severusa, który naruszył prywatność martwej naturze prezentującej się w czerwonych, grubych ramach.

-To co koniecznie Severusie. Muszę odesłać młodego Malfoya tam gdzie powinien zostać.
-Nie rób tego. Minervo zastanów się i podejdź do tego na chłodno.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić, Severusie ! - wytknęła na niego palcem. - Twój podopieczny nie będzie dłużej bezkarny.

I ruszyła ponownie szybkim krokiem w sobie znanym kierunku. Ignorowała każde mijane słowa rad czy ostrzeżeń. Musiała się rozprawić z osobą, która mogła zrobić ogromnego zamieszania. Musiała to zrobić dla dobra szkoły i bezpieczeństwa społeczeństwa czarodziei.

Gdy w polu widzenia miała obraz do dormitorium, do którego musiała się dostać, wyciągnęła różdżkę i trzymając ją stanowczo wycelowała ją w sam środek. Szata szeleściła, gdy kobieta pokonywała w szybkim tempie schody, a gdy cel był coraz bliżej wypowiedziała pod nosem jakieś zaklęcie, które słyszała tylko i wyłącznie ona. Wykonała szybki ruch dłonią. Po chwili na jej twarzy pojawiła się dekoncentracja, a jej rozpędzone ciało musiało złapać równowagę po tym jak zaklęcie ją cofnęło, a ona zrobiła krok do tyłu. Ponowiła próbę zaklęcia, ale tym razem gotowa na wszelkie przeciwności. Nie przewidziała jednak, że druga próba dostania się do miejsca, które zostało silnie zabezpieczone przed niechcianymi gośćmi, będzie dla niej oznaczało bolesne spotkanie pleców z zimną ścianą zamku na półpiętrze. Wściekła i obolała głośno oddychała, próbując wymyślić inne zaklęcie, które pozwoli jej wejść do dormitorium.

-Dracon zna silne zaklęcia zabezpieczające. Nauczył się ich z rąk Voldemorta. Nie dostaniesz się tam.
-Widzę Severusie ! - wrzasnęła kobieta, a jej misternie ułożony kok zatrząsł się pod wpływem złości jaką ją targnęły w tamtym momencie.
-Minervo. - przemówił spokojnie Albus, a czarownica spojrzała w jego kierunku nic się jednak nie odzywając. - Myślę, że jest coś czym chciałabyś zając teraz myśli.
-Co masz konkretnie na myśli Albusie ? - brzmiała jak po przebiegnięciu maratonu.
-Jutro rano pojawi się w Hogwarcie osoba, która chciałabym nam powiedzieć coś na temat panny Connery.
-Kto ? - szepnęła.
-Mój brat okazał się dobrym źródłem informacji. Praca w barze najwidoczniej mu służy, gdyż uważa on, że wie coś na temat tego nazwiska. Ponoć swego czasu udało mu się słyszeć je dosyć często w szeptach między klientami, których zazwyczaj widział pierwszy i ostatni raz w swoim życiu. Okazało się, że z jednym z nich zachował dobry kontakt i namówiłem go, żeby ściągnął go do nas jutro. Myślę, że ten czarodziej rzuci nam jakieś światło na pannę Connery.
-Dziękuję Albusie, ale jak wspomniałeś to wydarzy się jutro rano, a do tego czasu muszę pozbyć się młodego Malfoya i chcę, żebyś mi pomógł przekroczyć próg tego dormitorium.
-Minervo, uważam, że powinnaś wrócić do gabinetu i odpocząć.
-Albusie, to idiotyczny pomysł i jestem zaskoczona, że usłyszałam to z twoich ust.
-Przemocą nic nie zdziałasz, zresztą sama już zauważyłaś, że nie dostaniesz się do tego dormitorium.
-To na Merlina mój zamek ! Więc niepojęte jest to, żebym nie mogła się gdzieś dostać.
-Hogwart kryje wiele tajemnic, nie zapominaj o tym Minervo.
-Albusie ten chłopak jest źródłem moich niepowodzeń !
-Nie Minervo. Ten chłopak przechodzi trudny okres w swoim życiu.
-I ty go bronisz Albusie ? Sądziłam, że trzymasz moją stronę.
-Trzymam stronę dobra świata czarodziei, Minervo McGonagall i nakazuję ci, jako były dyrektor, odpocząć.
-Nie zostawię tak tego. - warknęła i zbiegła ze schodów, zostawiając swoich towarzyszy w obcych dla siebie ramach.

* * *

-Ktoś próbuje się do nas dostać.

Malfoy zaśmiał się pod nosem, a na twarzy Carmen pojawił się niepokój. Automatycznie spojrzała w kierunku drzwi, spodziewając się za chwilę wybuchu i wkroczenia antyterrorystów do środka.

-Nikt tu się nie dostanie. - Malfoy spojrzał na nią uspokajająco, na co dziewczyna odetchnęła. - Jak i nikt bez mojej zgody stąd nie wyjdzie. - nie mógł tego nie dodać.
-Nawet ty sam ?

Skrzyżowała ręce na piersi, wypchnęła podbródek do przodu zadając pytanie. powodując krótki śmiech Dracona. Ta mugolka wniosła do zamku nieco ludzkiego poczucia humoru czego tutaj zawsze brakowało, chociaż czy można było ją tak nazywać ? W jego rodzinnym domu nie mówiłoby się szeptem o jakiś mugolach. Chłopak skrzywił się na wspomnienie swojego rodzinnego domu.

-Co jest ?
-Co ?

Dracon został przywrócony na ziemie ze wspomnień.

-Skrzywiłeś się. Coś się dzieję za drzwiami ?

Spojrzała odruchowo na drzwi lekko zaniepokojona.

-Nie. Tam już nic. Ktoś już się znudził nieudolnymi próbami dostania się tu, a obydwoje domyślamy się kim ta osoba była.
-Minerva.
-Otóż to.

Dracon wstał z fotela i podszedł do stolika pod oknem skąd nalał sobie pokaźną szklankę Ognistej na złagodzenie bólu serca, który się rozpalił w nim na wspomnienie domu. Zacisnął mocno powieki, chcąc wymazać ten obraz z pamięci. Czy był kiedykolwiek gotowy wyrzucić z siebie gniew do całego świata za zatajenie informacji o egzekucji swoich rodziców ? Tego był pewny. Nigdy to nie nastąpi. Nie za jego życia i jeszcze długo później.

-Więc o co chodzi ?

Drążyła temat, a Draco właśnie analizował swój stan. Był zbyt zmęczony psychicznie, żeby kłamać, więc albo odpowie wymijająco, albo powie jej prawdę. Zdecydował się na ostatnie rozwiązanie, gdyż nawet nie miał siły wymyślać jakiejkolwiek historyjki.

-Czy zastanawiając się teraz nad swoją przyszłością widzisz ją ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, obserwując ciemne chmury na niebie.
-Ostatnimi dniami wcale nie myślę o swojej przyszłości. - zaczęła po dłuższej ciszy. - Ale jeszcze wcześniej widziałam ją tutaj w szkole. Chcąc się tutaj dostać chciałam się dowiedzieć prawdy. Głupia sądziłam, że to będzie proste. Myślałam, że zacznę naukę, że wszyscy przyjmą mnie z otwartymi rękami, że każdy zaoferuje mi swoją pomoc. Obserwując życie tutaj bardzo chciałam je wcielić w swoje. Ale teraz. - westchnęła głośno. - Teraz mam pustkę w głowie i nie wiem co przyniesie najbliższa godzina, a co dopiero najbliższe lata.
-Widzisz, ja od paru miesięcy zastanawiałem się o co im wszystkim może chodzić. Dlaczego pozwolili mi wrócić do szkoły. Planowałem po szkole udać się do Rumuni i żyć swoim życiem daleko od tego wszystkiego. Ale odkąd dostałem list to zdałem sobie sprawę z tego jaki głupi byłem. Ja nie mam przyszłości. A możliwość dokończenia szkoły była tylko pretekstem do tego, żeby mnie mieć na oku. Po szkole nie czeka mnie wolność jak głupio sądziłem. Jeszcze nie wiem co się wydarzy, ale już wiem, że nic dobrego.
-Myślisz, że oni cię … zamkną w Azkabanie ponownie ?
-Jeszcze nikogo nigdy z niego nie wypuścili. - odwrócił się w jej stronę, siedziała z podkulonymi nogami i patrzyła na niego dużymi oczami. - Jeżeli tam trafię to będzie dobrze.
-Co masz na myśli ? - szybko zapytała.
-Pewnie chcą mnie zabić.

W końcu powiedział to na głos i w sumie te słowa nie zrobiły na nim wrażenia. Na Connery natomiast tak. Dotarło do niej, że już za niedługo, jeżeli przypuszczenia Dracona się spełnią to ona zostanie w tym wszystkim zupełnie sama. Nie ma już nikogo. Rodzice ją zdradzili, okłamali i okradli z możliwości magii. Ciotka Elin zapewne miała przez nią problemy, więc nie mogła się do niej zwrócić ponownie z pomocą, a tutaj nikt nie jest skłonny jej pomóc. Zdała sobie sprawę z tego, że utknęła tu na całe swoje życie. Ta świadomość tak nią wstrząsnęła, że zamilkła na długie minuty pogrążona we własnej żałobie. Nie tego się spodziewała.

-Ale nim postawią nade mną krzyżyk chcę ci pomóc, bo według mnie jesteś osobą, która zasługuje na bezinteresowną pomoc.

Jakby wiedział o czym myślę – pomyślała dziewczyna. Była zmęczona nadmiarem informacji. Wszystko szło nie tak jak powinno.

-Ty masz przed sobą przyszłość. - odwrócił się do niej mieszając trunek w szklance.
-Nie mogą cię zabić. - powiedziała zanim się nad tym zastanowiła. - Nie mogą.
-Dzięki, że chociaż ty tak myślisz.

Uśmiechnął się słabo i zajął miejsce w fotelu, patrząc na płomienie w kominku. Serce rozdzierało mu się na wspomnienia o rodzicach. Jak na złość zaczęły go nachodzić wspomnienia z ich udziałem. W oczach innych Malfoy'owie byli złymi i bezdusznymi czarodziejami, którzy praktykowali czarną magię i byli blisko Voldemorta, ale nikt nigdy nie zastanawiał się jak wyglądają ich wzajemne relację. Nikt nie wspominał o tym jak rodzice przygotowali na piąte urodziny Dracona przyjęcie, na którym nie brakowało niczego o czym małe dziecko może zamarzyć. Blondyn doskonale do dzisiaj pamiętał jak po uroczystej części, która według pięciolatka była nudna, goście się rozeszli, zostawiając kosztowne prezenty, a Dracon w otoczeniu najbliższych bawił się w ogrodzie. Pamiętał do dzisiaj zapach słodkich perfum matki, gdy ta go łaskotała na zielonej trawie. Pamiętał jak dobiegł do nich jego ojciec, uwolnił swojego syna od zwinnych dłoni swojej żony, którą po chwili przytulił i złożył na jej głowie słodkiego buziaka. Tego dnia rodzice pozwolili mu zostać dłużej na zewnątrz i bawić się. Do północy wspólnie grali w chowanego i w łapanego. Towarzyszył temu śmiech i radość jaką w czarnych chwilach swojego życia przywoływał do siebie dorosły już Dracon. Zawsze z uśmiechem na twarzy wspominał te wspólne radosne chwile. Tym razem jego serce płakało. Gdy był dzieckiem wszystko było takie łatwe. Miał kochających rodziców, ciotki i wujków, którzy zawsze chętnie się z nim bawili i bardzo dobrze zastępowali mu towarzystwo innych samolubnych arystokratycznych dzieci. Miał piękne dzieciństwo. Jego rodzice zawsze mieli dla niego czas, nawet wtedy, gdy zaczęli bardziej zajmować się sprawą Voldemorta.

W oczach innych Lucjusz i Narcyza byli potworami, wystawiając własnego syna w ręce Pana, ale nikt nigdy nie wchodził w szczegóły tej relacji. Zawsze trzeba było kogoś obarczyć winą i nakleić mu plakietkę złej osoby. Kiedyś Draconowi to nie przeszkadzało teraz rozrywało go od środka, bo tylko on opłakiwał śmierć jego całej rodziny, kiedy każdy czarodziej na świecie dziękował, że oni już nie żyją, a jemu samemu życzyli tego samego. Teraz nakład nienawiści na niego go przytłaczał.

-Wiesz. - w dormitorium zabrzmiał cichy żeński głos. - Nienawidzę swoich rodziców za to ci mi zrobili. Za to, że od tak odsunęli mnie od mojego przeznaczenia. Za okłamywanie mnie kim tak naprawdę jestem. Za to, że teraz tu siedzę i zastanawiam się jak sobie pomóc. Za to, że oprócz mnie oszukiwali cały świat. Tak bardzo ich za to nienawidzę. Wiem, że pewnego dnia to mi przejdzie, ale z drugiej strony strasznie się ich boję. Boję się, że mnie tu znajdą, że przyjdą po mnie. Boże ! Tak nagle i gwałtownie uciekłam z ich życia. Przecież oni muszą mnie tak samo nienawidzić jak ja ich. Zawsze kochałam moich rodziców. Byli dla mnie autorytetem, wzorem do naśladowania. Ale. - zamilkła, a Draco czekał na rozwinięcie. - Ale patrzenie jak bardzo tęsknisz za swoimi rodzicami, jak czujesz się oszukany daje mi do myślenia. Teraz nawet pomyślałam, że moja nienawiść i strach mogą równać się twojej żałobą i tęsknotą, ale jednak się mylę. Ty cierpisz milion razy gorzej. Dlaczego tylko ja to widzę ?!

Draco zupełnie nie spodziewał się tego co usłyszał. Ona widzi jak on się czuję, ona go rozumie, ale inni nie. Znowu przypomniała mu jego matkę. Ona zawsze podchodziła do samopoczucia syna empatycznie. Może często słyszane w dzieciństwie nazwisko to jakaś jego rodzina ze strony jego matki ? Przecież to nie możliwe, żeby ktoś obcy tak bardzo przypominał mu jego nieżyjącą matkę. Ale wtedy. Tak ! Wtedy okazałoby się, że ma jeszcze żyjącą rodzinę. Nie byłby sam na świecie. Teraz musiał za wszelką cenę odkryć tożsamość brunetki. Jeżeli pojawiło się światełko w tunelu to koniecznie musiał z niego skorzystać. Jeżeli okazałoby się, że ma jeszcze jakąś rodzinę to miałby dla kogo walczyć o swoje życie.

Draco uśmiechnął się ciepło do Connery, widząc szansę dla siebie w jej osobie.

-To co mówisz wiele dla mnie znaczy. Co ty na to, żeby dzisiaj jeszcze odpocząć, ale od jutro wziąć się za szukanie ?
-Jestem jak najbardziej za. W sumie to miałam to samo proponować. Nie obrazisz się jak pójdę się położyć ? - ledwo hamowała ziewnięcie.
-Pewnie. - uśmiechnął się. - Miłych snów.

Carmen zniknęła za drzwiami swojej sypialni, a Draco dopił swój napój i odpoczywał w wygodnym fotelu. Jutro miało wszystko ruszyć. Od jutra wszystko miało się zmienić. I nie tylko Draco to czuł. Zagniewana Minerva krążyła po zamku czując, że kolejny dzień przyniesie ze sobą przełom, a ona uwolni się od jednego problemu. Lub nawet dwóch.


↓ ↓ ↓

Cześć :)
W związku, że w niedzielę obchodzimy Mikołajki, a ja świętowałam je już dzisiaj w szkole, to stwierdziłam, że czas już na zmianę audio na blogu ;) Tak świątecznie już jest. Chociaż powiem Wam, że jak wchodzę do tych supermarketów i na samym wejściu widzę te świąteczne rzeczy to mi się odechciewa robić zakupy :/ Wiem, że galerie handlowe jak i inne miejsca publiczne od dawna są już przyozdobione świątecznie to i tak uważam, że jest na to za wcześnie ;) Ale to tylko moje zdanie.
A jeżeli chodzi o rozdział, to cóż. Jakiś przełomowy to on nie jest :D
Mam nadzieję, że odwiedzi Was Mikołaj, niezależnie od wieku czy wiary w jego istnienie, i spędzicie ten dzień w miły sposób ;)
Do piątku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz